Postać
siedząca w bordowym, eleganckim fotelu, zacisnęła palce na hebanowym
podłokietniku. Blada twarz stała się jeszcze bielsza, a wąskie usta zamieniły
się w krótką kreskę. Trzeba było działać niezwłocznie, nim zginie reszta, nim
straci siły. Z dnia na dzień odczuwał coraz większy ból. Po raz pierwszy to on
był zwierzyną, a nie myśliwym. Została tylko Nagini. Ktoś zniszczył resztę.
Ktoś odkrył jego sekret. Mężczyzna zapomniał już, że posiadanie ciała, wiąże
się z nieprzyjemnymi uczuciami. Nienawidził ich. Był nieśmiertelny. Jak mógł
się poddawać fizycznym słabością? Wziął głęboki wdech, rozkoszując się zapachem
kurzu i pajęczyn. Wysilił się na krzywy uśmiech, słysząc kroki na marmurowych
schodach.
Panicz
Malfoy we własnej osobie. Doprawy irytujący bachor, nie mający do niego żadnego
szacunku. Stanął przed Czarnym Panem i ukłonił się nisko, lecz jego kamienna
twarz niczego nie wyrażała. A przynajmniej na pewno nie strach czy uległość. W
najlepszym wypadku znudzenie.
- Draco, dzisiaj jest twój szczęśliwy dzień – zaczął powoli
siedzący, lekko sycząc – rodzice będą z ciebie dumni. Masz coś dla mnie zrobić,
zabić pewną brudną szlamę.
Voldemort uśmiechnął
się, zadowolony z siebie. Jednocześnie osłabi Pottera, utemperuje blondyna i
oczyści nieco świata z brudu.
- Jak się nazywa?
- Granger. Hermiona Granger.
Oczy
chłopaka rozszerzyły się nieznacznie i niezauważalnie wręcz, choć jego twarz
pozostała kamienna. Skłonił się jeszcze raz.
- To będzie dla mnie czysta przyjemność.
*****
Marie
wtuliła się w wielką poduchę, leżącą na jej zielonej pościeli. Pansy dała jej
porządnie we znaki. Z zazdrości rzecz jasna. Młoda narzeczona stała się
obiektem nie tylko pozytywnego zainteresowania, ale i zawiści ze strony fanek
blondwłosego ślizgona. Cóż, w ostatnich latach aranżowane małżeństwa stały się
rzadkością, lecz niektóre szlachetne rody, wciąż praktykowały tę tradycje.
Czysta krew to podstawa, a rodzina Saphire miała pod tym względem wysokie
poważanie wśród czarodziei. Jednak historia rodu splamiona była przekleństwem.
Każdy, kto chciał wziąć ślub z nieodpowiednią osobą, ginął w tajemniczych
okolicznościach. Podobno tajemniczej.
Nagle
w pokoju pojawiła się Nathalie. Była to niewysoka dziewczyna o wiecznie
zadartym, piegowatym nosie i długich włosach.
- Widzę, że poszczęściło ci się – powitała się chłodno,
udając lekko urażoną – myślę jednak, że gdyby Draco sam miał wybierać sobie
żonę, to jego wybór padłby na kogoś innego.
Marie puściła tę uwagę mimo uszu. Jej przyjaciółka już taka
była, lecz zdarzało się, że czasem można było na niej polegać.
- Poza tym, on już wrócił.
- Już? – zdziwiła się narzeczona chłopaka – szybko załatwił
te rodzinne sprawy.
- Też byłam zaskoczona. Ale wyglądał jakoś dziwnie. Pewnie
znów mu się dostało od ojca. Lucjusz jest naprawdę dziwny – Nathalie wzruszyła
ramionami.
*
* * * *
Draco
usiadł na łóżku i ukrył twarz w dłoniach. Tydzień. Siedem dni. Sto
sześćdziesiąt osiem godzin. Później Hermiona Granger miała być trupem. Zero jej
ręki w górze, gdy nauczyciel zada pytanie, zero pouczającego tonu, zero kpin.
Poczuł nieprzyjemny ucisk w żołądku. To, co ich łączyło, może i było jedynie
pocałunkiem – i to po spożyciu znacznej ilości alkoholu – ale nie był w stanie,
choćby wyobrazić sobie, jak ma to zrobić. Może nie był w stanie zabić nikogo?
Jednocześnie
wiedział, ze jeśli nie on, to zrobi to ktoś inny. Ktoś, kto będzie się z nią
bawił przed śmiercią, dziewczyna będzie konać powoli. Będzie błagać o mordercze
zaklęcie. W oczach chłopaka stanęły łzy. Nie kochał gryfonki, lecz czuł do niej
pewne przywiązanie. W końcu coś, cokolwiek ich łączyło. Nie mógł tak po prostu
o tym zapomnieć.
Wziął
głęboki wdech i rozmasował bolącą głowę. To jego obowiązek. Słuszny wybór.
Linia najmniejszego oporu. Jednak zrobi to po swojemu. On musi umrzeć
szczęśliwa, nie zdążywszy nawet zauważyć, kto był jej mordercą. Musi zdobyć jej
zaufanie. Jej miłość.
o wiecznie zadartym piegowatym nosie powiadasz ?
OdpowiedzUsuńSuper. ;) Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Życzę dalszej weny!
OdpowiedzUsuń"-Draco, ty płaczesz? - jego wzrok powędrował od jej oczu, do dłoni i z powrotem.
OdpowiedzUsuń-Po prostu zrobiło się strasznie zimno - powiedział miękko."
Po długim milczeniu, wracam w swoim stylu, aby dokończyć dzieła. Zapraszam i życzę przyjemnego czytania.
Całusy
twoja Never
me-voir.blogspot.com