Hermiona czknęła i wybuchła śmiechem, podczas gdy kieliszek
wypadł jej z ręki, lecz nie rozbił się, lądując na puchatym dywanie. Ona
natomiast nawet nie zwróciła na to uwagi, pochylając się nad blondynem, któremu
jej zachowanie jednocześnie odpowiadało, a z drugiej strony – mimo tego, że sam
nie był zupełnie trzeźwy – źle się czuł z tym, że ją upił.
Właściwie,
to inaczej to planował. Zamierzał sam się napić, by nie skupiać się na upływie
czasu. Zastanawiał się nawet, czy nie powinien zabić jej już teraz. Byłoby mu
łatwiej, jednak nie potrafił się do tego zmusić. Dobrze wiedział, że im
bardziej ją pozna, tym będzie to dla niego trudniejsze. Podświadomość mówiła
mu, że na własne życzenie jest wciągany przez ruchome piaski, jednak od nie
chciał w to wierzyć i postanowił brnąć dalej w tym słodkim bólu.
- I
wtedy zaczął rzygać ślimakami! – zawołała nagle Gryfonka, chichocząc głośno.
Draco objął ją i przytulił do swojego torsu.
-
Niewiele brakowało, a ja bym to robił – zaśmiał się, rozkoszując się zapachem
jej kasztanowych włosów.
-
Wtedy bym cię już nie dotknęła – bąknęła.
- A
jego? – zapytał, krzywiąc się na myśl o Wesley’u. Nigdy nie uważał go za
mężczyznę. Tchórz, nie potrafiący zadbać o siebie, nie wspominając już o
dziewczynie, nie jest godzien tego miana.
- Znaczy ten…
- Znaczy ten…
Znów zaśmiała się, jakby nie wiedząc, co powiedzieć.
-
Wiesz, nie pij już więcej, okropnie bredzisz. – Musnął wierzchem dłoni jej różowy
policzek, rozkoszując się jego miękkością.
- To
musi być zabawne i…
- I
dziwne – dokończył za nią, ucałowawszy ją w czoło.
Nie
wiedział już, czy to alkohol, czy ona tak na niego działa, jednak jego usta
powędrowały niżej do jej warg i musnęły ich koniuszek, by po chwili zacząć
śmielej sobie poczynać. Hermiona na początku zamarła, nie wiedząc, co zrobić,
lecz po chwili złapała rytm i zaczęła odwzajemniać pocałunki, ogarnięta błogim
uczuciem.
Jego
dłonie znalazły oparcie na jej pełnych biodrach, podsuwając do góry sweterek.
Było już za późno, zdawał sobie z tego sprawę, nie powstrzyma się. Jej ciepła i
pachnąca skóra pociągała go zbyt mocno. Pocałował jej szyję, a potem delikatnie
ugryzł.
-
Greyback – wyszeptała, spoglądając mu w oczy. Draco widział w nich smutek i to
go zdołowało.
-
Wszystko będzie w porządku – powiedział, odsuwając się nieco od niej. – Zarówno
z tobą jak i innymi.
Hermiona uśmiechnęła się, choć nie bardzo mu wierzyła. Teraz
jednak chciała się cieszyć chwilą, bo chociaż działała wbrew własnym zasadom,
czuła się szczęśliwa, a to póki co zupełnie wystarczało – o konsekwencjach
będzie myśleć potem, gdy wytrzeźwieje.
Przyglądała
mu się jeszcze przez kilka sekund, a potem jej dłonie zaczęły rozpinać guziki
jego koszuli. Nie szło jej to za dobrze, bo zamroczona alkoholem rozpięła
zaledwie jeden, natomiast resztę odpruła, ciągnąc za materiał. Zadrżała,
czując, że również ręce Ślizgona nie są bezczynne, lecz wspinają się po jej
plecach, by w końcu zacząć szarpać się z zapięciem stanika. Dotykając czubkami
palców jego torsu, skupiła się na swoich fizycznych doznaniach. Pożądała go i
zaspokojenie tego pragnienia stało się nadrzędnym celem.
W
końcu poczuła, że jej biustonosz opiera się jedynie o ramiona. Opuściwszy wzrok
zaczęła podnosić do góry sweter, zdając sobie sprawę z pożądliwego spojrzenia
Dracona. Ten, zniecierpliwiony jej powolnymi ruchami, pomógł jej, by wreszcie
ujrzeć to, co chciał. Dziewczyna wciągnęła powietrze, gdy jego palce znalazły
się na jej okrągłych piersiach, stwardniałych pod jego dotykiem.
Spojrzeli
na siebie jeszcze raz i znów ich usta się złączyły. Zupełnie przestali się wahać,
wkładając w każdy pocałunek całą pasję i energię, zatracając się zupełnie.
Nawet nie spostrzegli, gdy pozbyli się ostatnich części garderoby.
Na tę krótką chwilę stali się jednością. Zabolało ją, jednak przyjemność była silniejsza.
Na tę krótką chwilę stali się jednością. Zabolało ją, jednak przyjemność była silniejsza.
Przyśpieszone
oddechy, zsynchronizowane ruchy – oboje czuli, że zbliża się coś wielkiego. Coś
więcej niż tylko fizyczne uczucie, jakby ten akt był swego rodzaju
przypieczętowaniem.
Wstrząśnięci
spazmem orgazmu opadli na miękki dywan i wtuleni w siebie zasnęli – dwie całkowicie
różne dusze, które zbyt szybko musiały dojrzeć.